Król Wężów
Tak, wężów, nie węży. Był olbrzymim gadzim władcą, zawsze otoczonym chmarą mniejszych współplemieńców. Mieszkał pod korzeniem leszczyny, na której rosła jemioła, co w naszym polskim klimacie jest właściwie niespotykane. Poza nienaturalnie wielkim rozmiarem, król wężów odznaczał się także srebrzystą, mieniącą się wieloma kolorami łuską oraz diamentowym bądź złotym grzebieniem na głowie. Taka ozdoba wyrastała każdemu wężowi po dziesięciu latach życia, dlatego królestwo gadów mogło mieć teoretycznie wielu władców.
Niemniej ich liczbę skutecznie regulowała ludzka chciwość. Człowiek, który napotkał króla wężów, zabijał go dla złotej „korony", ale także dla magicznych właściwości, jakie miało gadzie ciało. Można je było upiec i zjeść, by do końca życia rozumieć mowę zwierząt. Można było ugotować w oliwie i uzyskać krem odmładzający, który przywracał młodość i witalność. Alternatywnie, można było powiesić truchło na drzewie i zebrać do słoika to, co z niego wycieknie, aby uzyskać niezawodną maść na porost wąsów. Podobno właśnie ta ostatnia właściwość króla wężów najbardziej przyczyniła się do wytępienia tego majestatycznego gada.
Król wężów był nie tylko symbolem mocy i władzy w świecie gadów, ale także obiektem ludzkiej fascynacji i pożądania. Jego srebrzysta łuska, mieniąca się w słońcu, była widokiem zapierającym dech w piersiach, a diamentowy grzebień na głowie dodawał mu majestatu. Każdy, kto miał okazję zobaczyć króla wężów, opowiadał o nim z podziwem i lękiem, wiedząc, że spotkanie z nim mogło przynieść zarówno wielkie bogactwo, jak i niebezpieczeństwo.
Krzyżacik
Nieumarły stwór zamieszkujący małe, wiejskie cmentarze. Budził się, gdy ktoś dewastował, niszczył i profanował nagrobki. Wyglądem przypominał wielkiego kruka o siwych piórach i białym dziobie, przy czym jego oczy pozostawały ludzkie, co nadawało mu upiorny wygląd. Wobec zwykłych odwiedzających raczej nie bywał agresywny, traktowano go więc z szacunkiem i sympatią.
Krzyżacik był strażnikiem spokoju zmarłych, a jego obecność na cmentarzu była postrzegana jako znak ochrony. Mieszkańcy wsi często zostawiali mu drobne ofiary, takie jak ziarna czy małe błyskotki, wierząc, że w ten sposób zyskają jego przychylność.
Natomiast naruszających mir miejsca świętego, a zwłaszcza pijaków, stworek tarmosił i ciskał do przygotowanych na pochówek dołów. Jego siła była zaskakująca, biorąc pod uwagę jego niewielkie rozmiary. W przeciwieństwie do innych ożywieńców, krzyżacik nie bał się wody święconej ani znaku krzyża. Wręcz przeciwnie, te symbole zdawały się go wzmacniać, co czyniło go jeszcze bardziej przerażającym dla tych, którzy mieli złe intencje.
Krzyżacik stał się legendą wśród mieszkańców, a jego historia była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Dzieci słuchały opowieści o nim z zapartym tchem, a dorośli wspominali go z mieszanką respektu i strachu. Jego postać była symbolem sprawiedliwości i ochrony, a jednocześnie przypomnieniem o konieczności szacunku dla zmarłych i ich miejsca spoczynku.
Kuk
KUK to wielki, władający potężną magią ptak, będący królem wszystkich przedstawicieli tej gromady. Jego majestatyczne skrzydła rozpościerały się na wiele metrów, a pióra lśniły w blasku słońca, mieniąc się wszystkimi kolorami tęczy. Przed wiekami chronił on swoich poddanych przed atakami dzikich zwierząt - wężów, lisów i wilków. Żaden z drapieżników nie śmiał zbliżyć się do ptactwa, bojąc się zemsty kuka, którego magiczne moce były legendarne.
Kuk potrafił przywoływać burze, kontrolować wiatr i deszcz, a także leczyć rany swoich poddanych. Jego obecność była symbolem bezpieczeństwa i harmonii w królestwie ptaków. Niestety, pewnego dnia władca zniknął bez śladu, a jego królestwo upadło. Zrozpaczone ptaki wysłały kukułki na poszukiwania zaginionego opiekuna. Od tego czasu nawołują one „Ku-ku!" w każdym zakątku ziemi, mając nadzieję, że ich król kiedyś powróci.
Aby ulżyć kukom w zadaniu, inne gatunki ptaków wychowują ich pisklęta jak własne. W ten sposób starają się podtrzymać nadzieję na powrót kuka i odbudowę dawnego królestwa. Legenda o kukach jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, a każdy ptak zna historię swojego zaginionego króla. Mimo upływu lat, ptaki nie tracą wiary i wciąż czekają na dzień, kiedy kuk powróci, by znów objąć tron i przywrócić pokój w ich świecie.
Kuka
KUKA to demon chorobowy zadawany ludziom, czyli aplikowany za pomocą czarnej magii przez złośliwe czarownice. Połknięty stworek natychmiast atakował mózg ofiary, wpływając na jej sposób życia i zachowanie. Zarażony człowiek dziwnie się poruszał, mruczał coś do siebie lub plótł zupełne bzdury. Stronił od towarzystwa, nie zaglądał nigdy do kościoła, nie modlił się, a na widok święconej wody wpadał w histerię.
Kuka była jednym z najbardziej przerażających demonów, ponieważ jej działanie było subtelne, ale niezwykle destrukcyjne. Ofiary kuka często traciły kontakt z rzeczywistością, stając się obiektem lęku i odrazy wśród społeczności. Czarownice, które posługiwały się tym demonem, były szczególnie niebezpieczne, ponieważ kuka był trudny do wykrycia i jeszcze trudniejszy do usunięcia.
W dawnych wiekach każdego chorego umysłowo człowieka podejrzewano o demoniczne nosicielstwo. Wierzono, że demony takie jak kuka były odpowiedzialne za wszelkie anomalie w zachowaniu i zdrowiu psychicznym. Egzorcyzmy i rytuały oczyszczające były powszechnie stosowane, aby uwolnić nieszczęśników od demonicznego wpływu.
Kuka nie była jedyną istotą atakującą umysły ludzkie od środka. Istniały również inne demony, które mogły wpływać na zdrowie psychiczne i fizyczne ludzi. Na przykład, wierzono, że demony takie jak mamuny mogły podmieniać noworodki, a wąpierze wysysały krew swoich ofiar. Każdy z tych demonów miał swoje unikalne cechy i metody działania, ale wszystkie były równie przerażające i trudne do zwalczenia.
Współczesne badania nad dawnymi wierzeniami pokazują, jak głęboko zakorzenione były te przekonania w kulturze i jak bardzo wpływały na życie codzienne ludzi. Choć dziś wiemy, że wiele z tych objawów miało naturalne przyczyny, historia demonów takich jak kuka pozostaje fascynującym świadectwem ludzkiej wyobraźni i strachu przed nieznanym.
Latawiec
LATAWIEC był powietrznym demonem powstałym z człowieka zmarłego gwałtowną i przedwczesną śmiercią. Pojawiał się najczęściej wraz z nadejściem wichury i burzy, uciekając przed uderzeniami piorunów, które zawsze kierowały się w jego stronę. Leciał wtedy tuż nad ziemią, wydając co jakiś czas przeraźliwy, przeciągły krzyk, który mroził krew w żyłach każdego, kto go usłyszał.
Prędzej czy później latawiec ginął trafiony błyskawicą. Dawniej uważano, że piorun zabija zarówno ciało, jak i duszę, dlatego był tak niebezpieczny dla demonów. Czasem jednak wyjątkowo sprytny, szybki i złośliwy demon potrafił przed śmiercią narobić wiele szkód. Wiedząc, że piorun zawsze zmierza w jego stronę, stwór nakierowywał go na kościelne wieże, przydrożne kapliczki, a najczęściej na zwykłe chłopskie chaty.
Działanie to było dosyć perfidne, gdyż mieszkańcy wsi wierzyli, że pożaru wznieconego przez błyskawicę nie powinno się gasić. Był to bowiem według nich bezpośredni wyraz woli boskiej, a właściciel chałupy musiał sobie czymś na karę zasłużyć. Latawiec, wykorzystując te wierzenia, siał chaos i zniszczenie, zanim ostatecznie został unicestwiony przez piorun.
Latawiec był demonem, który budził grozę i respekt. Jego pojawienie się zwiastowało nadchodzącą burzę, a jego przeraźliwy krzyk był ostrzeżeniem dla wszystkich, by szukali schronienia. Mimo że był istotą złą i złośliwą, jego historia była przestrogą przed niebezpieczeństwami gwałtownej śmierci i siłami natury, które mogą przybrać demoniczne formy. Wierzono, że dusze tych, którzy zginęli w tragicznych okolicznościach, mogą powrócić jako latawce, by siać strach i zniszczenie, dopóki nie zostaną ostatecznie pokonane przez siły natury.
Lasowik
To istota jeszcze przedchrześcijańskiego pochodzenia, strażnik lasu, broniący jego dzikich mieszkańców przed intruzami. Zamieszkiwał z małżonką najbardziej tajemniczy zakątek puszczy - cmentarzysko leśnych zwierząt. Stamtąd wychodził codziennie, by patrolować swoje włości. Napotkanych ludzi straszył lub plątał im drogę tak skutecznie, że nie potrafili wrócić do domu.
Lasowik był postacią budzącą zarówno strach, jak i szacunek. Jego wygląd był niezwykły - wysoki, z długą brodą splecioną z mchu i liści, ubrany w szaty zrobione z kory drzew i porośnięty mchem. Jego oczy błyszczały zielonym światłem, a głos przypominał szum wiatru w koronach drzew. Aby przerwać zły czar lasowika, należało przedzierzgnąć swą koszulę na lewą stronę lub założyć odwrotnie obuwie.
Nadejście leśnego ducha zwiastował głośny szum wiatru pośród koron drzew. Taki podmuch mógł na człeka zesłać ciężką chorobę lub paraliż. Co zapobiegliwsi zawczasu więc zaskarbiali sobie łaskę lasowika, przynosząc mu ofiary z jajek i chleba. Oczywiście bez soli, gdyż tej strażnik lasu nienawidził.
Lasowik był nie tylko strażnikiem lasu, ale także jego opiekunem. Dbał o to, by drzewa rosły zdrowo, a zwierzęta miały schronienie i pożywienie. Znajdujący się pod opieką leśnego strażnika wędrowiec mógł spokojnie podróżować przez najdziksze nawet knieje - on i jego inwentarz pozostawali bezpieczne jak na własnym podwórku. Lasowik był symbolem harmonii między człowiekiem a naturą, przypominając, że lasy są domem nie tylko dla zwierząt, ale także dla duchów, które je chronią.
Lejiń
Zwany też na Kielecczyźnie leleniem, to stworzenie przypominające olbrzymiego, dumnego rogacza lub dorodną łanię. Pod zwierzęcą powłoką krył się jednak przebiegły, nieprzyjazny człowiekowi umysł. Lejiń potrafił na przykład, udając rannego, zwodzić łowców tak długo, że ci gubili się w gęstym borze i przepadali w nim na całe tygodnie.
Czasem stwór pozorował, że tonie w bagnie, a gdy ktoś próbował go stamtąd wyciągnąć, sam wpadał do bezdennego błota. Jego spryt i przebiegłość były legendarne, a jego ofiary często nie miały pojęcia, że padły ofiarą demonicznej istoty. Gdy zawodziły fortele, lejiń używał brutalnej siły. Atakował ofiarę kopytami i rogami, śmiejąc się przy tym ludzkim głosem i pokrzykując głośno. Jego śmiech był przerażający, przypominający echo w ciemnym lesie.
Lejiń nie oszczędzał nawet bezbronnych dziatek zbierających jagody czy jeżyny, przeganiając je z lasu. Jego obecność była postrachem dla mieszkańców okolicznych wsi, którzy starali się unikać lasu, zwłaszcza po zmroku. Wierzono, że lejiń potrafi zmieniać kształty, co czyniło go jeszcze bardziej nieuchwytnym i niebezpiecznym.
Mimo swojej złośliwości, lejiń był także symbolem dzikiej, nieokiełznanej natury. Jego historia była przestrogą przed lekkomyślnym wkraczaniem w dzikie ostępy lasu i przypomnieniem o potędze przyrody, która potrafi być zarówno piękna, jak i śmiertelnie niebezpieczna. W opowieściach przekazywanych z pokolenia na pokolenie, lejiń pozostawał symbolem tajemniczości i grozy, a jego legenda żyła w sercach ludzi, którzy z szacunkiem i lękiem wspominali spotkania z tym demonicznym stworzeniem.
Lelek
LELEK to zamieszkujący bagna i moczary demon, wyglądający jak przerośnięta, zielona jaskółka z dużą głową i długim, zakrzywionym dziobem. Jego pióra miały odcień zieleni, który idealnie kamuflował go wśród roślinności bagien. Wydawał z siebie cienki, zawodzący dźwięk zwany leleniem, podobny nieco do kwilenia dziecka, co potęgowało jego upiorność.
Powiadano, że w czasach pogańskich stwór nawoływał tym dziwnym, niepokojącym krzykiem dusze zmarłych ludzi i prowadził je do podziemi. Szeptano też, że gdy ptak siądzie komuś nad głową, człowiek taki niedługo pożyje. Lelek potrafił bowiem wwiercać się w umysł i doprowadzać ludzi do złych uczynków, a nawet samobójstwa. Niektórzy tracili przez niego rozum i chodzili potem po bożym świecie jako „lelekowaci".
Czasem ptak, udając rannego, hipnotyzował ofiary i wabił je na nieprzebyte topieliska. Tam podrywał się z ziemi, siadał na gałęzi i śmiał się ludzkim głosem, obserwując, jak oszukany przez niego nieszczęśnik uwięziony w błocie szamocze się, kąsany przez pijawki i jadowite owady. Jego śmiech był echem, które niosło się po bagnach, budząc grozę w sercach tych, którzy je słyszeli.
Lelek był symbolem niebezpieczeństw, jakie kryją się w dzikich, nieprzebytych mokradłach. Jego legenda była przestrogą przed lekkomyślnym wkraczaniem na tereny, które były jego domeną. Mieszkańcy okolicznych wsi opowiadali sobie historie o leleku, aby ostrzec dzieci i dorosłych przed niebezpieczeństwami bagien. Wierzono, że jedynym sposobem na ochronę przed jego wpływem było noszenie przy sobie amuletów zrobionych z roślin bagiennych, które miały odstraszać demona.
Lelek pozostaje jednym z najbardziej przerażających i tajemniczych stworzeń w słowiańskiej mitologii, a jego historia jest żywym świadectwem ludzkiej wyobraźni i strachu przed nieznanym.
Libera
LIBERA Nocami na drogach i ścieżkach Śląska grasowało wiele niebezpiecznych stworzeń. Do jednych z najgorszych należał z pewnością libera. Ten obciągnięty pergaminową skórą kościotrup o czerwonych zębach i jarzącym się wewnątrz paszczy płomieniu krążył od wioski do wioski. Jego oczy były jak dwa ogniste węgle, a każdy jego krok wydawał dźwięk przypominający trzask łamanych kości.
Libera nie atakował jednak pojedynczych osób, wolał działać na masową skalę. Tam, gdzie się zatrzymał i załopotał swoją powłóczystą czerwoną szatą, na ludzi sypały się nieszczęścia, choroby i głód, a okolica szybko się wyludniała. Jego obecność była zwiastunem nadchodzącej katastrofy, a mieszkańcy wsi, którzy go zobaczyli, wiedzieli, że muszą jak najszybciej uciekać.
Libera miał moc wywoływania epidemii i klęsk żywiołowych. Jego płomienie nie tylko jarzyły się w jego paszczy, ale także potrafiły zapalać domy i stodoły, powodując pożary, które pochłaniały całe wsie. Ludzie wierzyli, że libera jest nieśmiertelny i nie można go pokonać żadną znaną metodą. Jego pojawienie się było traktowane jako kara za grzechy mieszkańców, a jedynym sposobem na uniknięcie jego gniewu było opuszczenie domostw i szukanie schronienia w odległych miejscach.
Legenda o liberze była przekazywana z pokolenia na pokolenie, a jego historia była przestrogą przed złem, które może przyjść niespodziewanie i zniszczyć wszystko, co napotka na swojej drodze. Mieszkańcy Śląska opowiadali sobie historie o liberze, aby ostrzec dzieci i dorosłych przed niebezpieczeństwami nocy i przypomnieć o konieczności zachowania czujności i ostrożności.
Licho
LICHO to mała, kudłata, złośliwa istota przemierzająca puszcze, pola i gościńce dawnej Słowiańszczyzny. Nigdzie nie potrafiło licho zagrzać na dłużej miejsca; zawsze było skore do psot i figli. Mąciło ludziom w głowach, wyprowadzając ich na bezdroża, tłukło i wywracało naczynia z jedzeniem, dosypywało popiołu do mąki, plątało koniom grzywy czy chowało różne domowe przedmioty w najmniej spodziewanych miejscach.
Licho było mistrzem w robieniu zamieszania. Jego ulubioną rozrywką było wprowadzanie chaosu w codzienne życie ludzi. Potrafiło sprawić, że mleko kwaśniało w mgnieniu oka, a chleb pleśniał, zanim zdążył ostygnąć. Licho miało także talent do psucia narzędzi rolniczych, co powodowało, że prace w polu stawały się prawdziwą udręką.
Te drobne, zdawać by się mogło, psoty musiały być dla naszych przodków bardzo uciążliwe, skoro utrwalili oni postać licha jako złego ducha w tak wielu powiedzeniach: „Tam do licha!“, „Niech to licho porwie!”, „Licho wie", „Licho go nosi” i innych. Licho było także znane z tego, że potrafiło szeptać ludziom do ucha złe myśli, co prowadziło do kłótni i nieporozumień w rodzinach.
Licho było nieuchwytne i nie dało się go łatwo przepędzić. Wierzono, że jedynym sposobem na pozbycie się licha było cierpliwe znoszenie jego psot i oczekiwanie, aż samo odejdzie. Niektórzy próbowali zaskarbić sobie jego łaskę, zostawiając mu drobne ofiary, takie jak kawałki chleba czy mleko, ale licho rzadko dawało się przekupić.
W opowieściach przekazywanych z pokolenia na pokolenie, licho pozostawało symbolem nieprzewidywalności i chaosu, przypominając ludziom o kruchości ich codziennego życia i o tym, jak łatwo może ono zostać zakłócone przez siły, nad którymi nie mają kontroli.
Lichyj
To obrośnięty gęstą szczeciną rogaty stwór, o długich pazurach i krowim ogonie, spotykany niegdyś na poleskich bagnach. Jego oczy były jak dwa czerwone węgle, a z nozdrzy wydobywał się dym, co nadawało mu jeszcze bardziej demoniczny wygląd. Większą część dnia spędzał w swym legowisku, które znajdowało się zazwyczaj w wydrążonym pniu starego drzewa, otoczonego gęstą roślinnością i mrocznym cieniem.
Stamtąd lichyj wyłaził, by straszyć ludzi, a czasem „lekko" ich poturbować. Jego ulubioną rozrywką było wywoływanie paniki wśród wędrowców, którzy zapuścili się zbyt głęboko w bagna. Potrafił nagle wyskoczyć zza drzewa, rycząc przeraźliwie i machając swoimi ogromnymi rogami. Takie lanie, choć sprawcę doprowadzało do spazmów śmiechu, dla ofiar kończyło się czasem śmiercią. Jego brutalne ataki były nieprzewidywalne, a siła, z jaką uderzał, była ogromna.
Lichyj był postrachem okolicznych wsi. Mieszkańcy opowiadali sobie historie o jego złośliwości i brutalności, ostrzegając się nawzajem przed zapuszczaniem się na bagna po zmroku. Wierzono, że lichyj potrafi zmieniać kształty, co czyniło go jeszcze bardziej nieuchwytnym i niebezpiecznym. Jego śmiech, przypominający echo w ciemnym lesie, był znakiem, że zbliża się niebezpieczeństwo.
Mimo swojej złośliwości, lichyj był także symbolem dzikiej, nieokiełznanej natury. Jego historia była przestrogą przed lekkomyślnym wkraczaniem w dzikie ostępy bagien i przypomnieniem o potędze przyrody, która potrafi być zarówno piękna, jak i śmiertelnie niebezpieczna. W opowieściach przekazywanych z pokolenia na pokolenie, lichyj pozostawał symbolem tajemniczości i grozy, a jego legenda żyła w sercach ludzi, którzy z szacunkiem i lękiem wspominali spotkania z tym demonicznym stworzeniem.
Liśna
Życie w dzikich rejonach Bieszczadów nigdy nie należało do łatwych. Aby tam przetrwać, należało wiedzieć, jak uniknąć wielu niebezpieczeństw i pułapek. Gdy na ten przykład z pobliskich chaszczy człek usłyszał nawołujący go po imieniu miły dziewczęcy głos, należało natychmiast wrzasnąć: „Zgiń, przepadnij!" i przypieczętować zaklęcie siarczystym przekleństwem. Dobiegający z krzaków przeciągły jęk zawodu oznaczał, że liśna zaniechała ataku.
W innym wypadku istota materializowała się w postaci gładkolicej niewiasty. Od przeciętnej wiejskiej piękności odróżniały ją jednak drobne defekty urody - krótkie, porośnięte szczeciną nóżki i wielki, ciągnący się wzdłuż kręgosłupa otwór, przez który prześwitywały wnętrzności. Liśną widział tylko ten mężczyzna, do którego przyszła, jemu też towarzyszyła dzień i noc, wspierając go radą i pomocną ręką.
Wszyscy pozostali wokół uważali, że człowiek zwariował i gada do siebie. Sam zainteresowany szybko dochodził do wielkiego bogactwa, lecz z czasem podupadał na zdrowiu i w końcu umierał. Wtedy cały jego majątek, jako przeklęty, znikał, a rodzina pozostawała bez środków do życia.
Liśna była istotą niezwykle przebiegłą i złośliwą. Jej głos, choć miły i kojący, krył w sobie niebezpieczeństwo. Wierzono, że potrafiła hipnotyzować swoje ofiary, sprawiając, że traciły one orientację i wpadały w pułapki. Jej obecność była zwiastunem nieszczęścia, a każdy, kto ją spotkał, musiał być gotowy na walkę o przetrwanie.
Mieszkańcy Bieszczadów opowiadali sobie historie o liśnej, aby ostrzec się nawzajem przed jej podstępnymi sztuczkami. Wierzono, że jedynym sposobem na ochronę przed jej wpływem było noszenie przy sobie amuletów zrobionych z roślin bagiennych, które miały odstraszać demona. Liśna była symbolem niebezpieczeństw, jakie kryją się w dzikich ostępach lasu, przypominając ludziom o konieczności zachowania ostrożności i szacunku dla sił natury.
Lotawiec i Lotowica
To nocne demony zwane też nalegaczami, napastujące ludzi i wzbudzające w nich lubieżne instynkty. Po zmroku frunęły nad domami, rozświetlając niebo jasnym, żarzącym się płomieniem, który brano często za spadającą gwiazdę. Przez komin wlatywały do chaty i stawały przy łożu, przybierając postać cudownych, nieskazitelnie pięknych młodzieńców i panien.
Wiele osób nie potrafiło się oprzeć ich urokowi i rzucało się w ramiona kochanka lub kochanki, nie zważając na wiszące przy ich ramionach błoniaste skrzydła. Przed świtem syty grzechu stwór znikał, by znów powrócić wraz z nadejściem nocy. Opętani przez niego ludzie słabli, nie myśleli już o niczym innym, nie spali, nie jedli i tylko usychali z tęsknoty. A gdy pewnego wieczora tajemnicza istota nie pojawiała się, po prostu umierali ze złamanym sercem. On tymczasem zajmował się już kolejną ofiarą.
Lotawiec i lotawica były demonami o anielskiej powierzchowności, które zajmowały się rozkochiwaniem ludzi do szaleństwa. Ich piękno było tak oszałamiające, że nikt nie mógł się im oprzeć. Wierzono, że demony te powstawały z dusz poronionych dzieci oraz wisielców. Ich obecność była zwiastunem nieszczęścia, a każdy, kto padł ich ofiarą, był skazany na zgubę.
Aby uchronić się przed magią nalegaczy i zwalczyć w sobie złe żądze, należało regularnie przed snem pić napar z ziół wonieja, stulika i lastownicznika lub też okadzać się świńskim lajnem. Te metody miały odstraszać demony i chronić ludzi przed ich zgubnym wpływem. Mieszkańcy wsi opowiadali sobie historie o lotawcach i lotawicach, aby ostrzec się nawzajem przed niebezpieczeństwami nocy i przypomnieć o konieczności zachowania czujności i ostrożności.
Lysowyki
Istoty zamieszkujące chaszcze porastające granicę między dziką puszczą a terenami zagospodarowanymi przez człowieka. Te demony były strażnikami lasu, pilnie strzegącymi, by chłopi nie niszczyli przyrody. Lysowyki dbały, by nie wycinano młodych drzewek, nie wypalano boru dla uzyskania nowych pól i żyznego popiołu.
Lysowyki były niezwykle czujne i zdeterminowane w swojej misji ochrony lasu. Ich wygląd był przerażający - miały długie, splątane włosy, ostre pazury i oczy świecące w ciemności. Śmiałków, którzy próbowali niszczyć las, demony atakowały bez litości, przepędzając ich, gdzie pieprz rośnie. Ich ataki były szybkie i brutalne, a ich ryki niosły się echem po całej puszczy, ostrzegając innych przed zbliżaniem się do chronionych terenów.
Lysowyki były także znane z tego, że potrafiły mącić ludziom w głowach, sprawiając, że gubili się w lesie i nie potrafili znaleźć drogi powrotnej. Wierzono, że demony te potrafią zmieniać kształty, co czyniło je jeszcze bardziej nieuchwytnymi i niebezpiecznymi. Mieszkańcy okolicznych wsi opowiadali sobie historie o lysowykach, aby ostrzec się nawzajem przed ich gniewem.
Aby ustrzec się przed gniewem lysowyków, drwale i rolnicy składali im ofiary w postaci plonów lub zwierząt. Obłaskawione demony miały pozwalać na ograniczoną wycinkę drzew i wypalanie boru, ale tylko pod warunkiem, że nie naruszano równowagi przyrody. Lysowyki były symbolem harmonii między człowiekiem a naturą, przypominając, że lasy są domem nie tylko dla zwierząt, ale także dla duchów, które je chronią.